Od dluższego czasu, z miną mówiąca "What the Fu*k" i zamaskowanym śmiechem, przyglądam się reklamom znanych leków... Po prostu ręce opadają, a doslowność ich nazw jest rozbrajająca.
Oto kilka przykladów...
- Gardlox - na ból gardla
- Gripex - na grypę (naprawdę?! :o)
- 2KC - na kaca
- Nosaler - na katar alergiczny
- jakiś tam (f)Ap(f)Ap na ból glowy... ale czemu nie ból ręki?!
- Czopki - Wdupex
- Na sracz...yyy... grypę jelitową - Srakostop
- maść na otarcia kolan - Oralex
- Tabletki na porost inteligencji - Debilex (ZAMAWIAM PIERWSZE OPAKOWANIE!)
-Bo tylko Polak chodzi w sandalach i skarpetkach.
-Tylko Polak wymyśla genialne pomysly po alkoholu i od razu je stosuje.
Niektóre z powyższych nazw są przaśne, ale mają swój urok... coś jak biale skarpety do czarnych mokasynów.
Czasami myślę, że reklamy takich specyfików mają skutek oglupiający, co widać na codzień (Felieton #2 :) ). podają nam ich dzialanie, jak na tacy, bo co? bo sami nie myślimy? Bo to od debila, dla debila?
a może... bo jesteśmy na tyle tępi, że wsadzimy sobie czopek do ust, a tabletkę na sraczkę...ekhm... odwrotną stroną medalu? Nie wiem. Ale kiedyś się dowiem i wam powiem.
Pozdrawiam i HYC!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz